Antologia diaboliczna. Tam, gdzie umiera duch (ebook)

39,99 

Zbiór opowiadań diabolicznych i okultystycznych.

EAN: 9788368179095 SKU: antologia-daboliczna-1-ebook Kategoria: Tagi: , ,

Opis

„Antologia diaboliczna” nie jest tylko zbiorem opowiadań grozy – to głęboka eksploracja zakamarków ludzkiej natury, powiązana z aspektami nadzmysłowymi i okultystycznymi. Autorzy tej kolekcji zanurzają się w odmęty spraw czarcich, nieznanych, zakazanych, diabolicznych. Z wyczuciem sięgają po motywy, które od wieków budzą lęk, by skłonić nas do refleksji nad tajemnicami istnienia, nad związkiem materii z tym, co duchowe i transcendentne. Otwierają portale do świata astralnego, królestwa cieni, gdzie sabaty czarownic i duchy są tak realne jak codzienne życie.

W cieniach tych kryją się bowiem myśli, które pragniemy wyprzeć, emocje, których się boimy, pragnienia, które nas palą. Jest to świat namiętności, zarówno tych pozytywnych jak i mrożących krew w żyłach. Są one jak odbicie nieuchwytnego – niczym dusze utkane z diabolicznej esencji, od wieków fascynujące i przerażające zarazem. Czy można uciec od cieni, które skrywają się głęboko w naszej naturze? A może to właśnie one są kluczem do poznania nas samych? Elementem, bez którego zrozumienia nie możemy pójść dalej?

Utwory naznaczone zostały piętnem okultystycznej symboliki, odniesień do pradawnych rytuałów i mistycznych doświadczeń, które od zawsze kusiły tych, co pragnęli odpowiedzi na pytania zakazane. Czytelnik, który sięgnie po tę antologię, podejmie podróż do światów, gdzie cienie pomogą mu zrozumieć własne demony. I gdzie trwa odwieczna walka dobra ze złem.

Antologia składa się z 18 opowiadań autorstwa osiemnastu wyjątkowych twórców znanych z kręgu polskiej literatury grozy i fantastyki:

Tadeusz Oszubski „Wilkołak z Mauro”
Andrzej Juliusz Sarwa „Pomroka i opar”
Michał Pleskacz „Tam, gdzie umiera duch”
Kazimierz Kyrcz Jr „Pan Demia”
Wojciech Kulawski „Sąsiadka”
Henryk Tur „Miasto”
Norbert Góra „Chłonąc twe emocje”
Maciek Klimek „Non Omnis Moriar”
R.G. Sawicki „Diabeł w stadninie”
Aleksandra Knap „Ave Satan”
Krzysztof T. Dąbrowski „Oto dusza moja”
Sebastian Fit „Krwawy tyran”
R.A. (Radosław Aleksander) Olek „Ąpierz”
Zeter Zelke „Dzieci chcą się bawić”
Marcin Karaśkiewicz „Mroczne rytuały”
Flora Woźnica „Światło”
Monika Kilijańska „Witamy w Dev Inc.!”
Adam Loraj „Krwawa rosa”

Wydanie elektroniczne nie zawiera ilustracji. Jeśli zależy Ci na w pełni ilustrowanej książce, zachęcamy do zakupu wersji fizycznej.

Fragment

Odbyt zalśnił od kolejnej porcji galarety rozsmarowanej przez mężczyznę. Bezzapachowa substancja o niespotykanej i delikatnej strukturze, wyjątkowa materia utkana niczym z miliona kryształków, zdawała się pulsować, jakby była żywą istotą.
Kobieta rozchyliła pośladki i mruknęła z zadowoleniem, gdy poczuła, że zjawiskowy żel umościł się w jej środku razem z palcami mężczyzny. Te już za moment miały zostać zastąpione jego przyrodzeniem, które również zdążył porządnie nawilżyć, przez co lśniło teraz jak magiczna różdżka.
Wreszcie, po dłuższej chwili wpatrywania się w tak przygotowane wrota, przystępuje do ceremonii. Obejmuje swoją partnerkę, chwyta ją za biodra, drapie jej plecy, głaszcze po głowie, ich ciała są coraz bliżej siebie, ich ruchy się do siebie upodabniają, stopniowo nabierają żwawego tempa, niebywałej dynamiki.
A świadomość, jaki materiał wykorzystują w tym momencie, rozognia ich podniecenie do głębokiej czerwoności, rozpala wyobraźnię i potęguje euforię.
Nadal nie mogą w to uwierzyć, ale wiedzą, że to dzieje się naprawdę, że nie ma już odwrotu, a ich życie zmieniło się raz na zawsze. To, co przewidywano w tym domostwie, co podejrzewano, a z czym później stopniowo się oswajano, urzeczywistniło się.
Urzeczywistnia się tu i teraz. Wciela się w życie. Staje się ciałem.
– Obdarzono go łaską, zyskał absolutny dar…
– Nasz kochany, nasz jedyny…
– Tylko nasz, już na zawsze i po wieki.
– Tak, skarbie – szepcze kobieta rozedrganym głosem, a w tym samym momencie w jej wnętrzu dochodzi do wymieszania się dwóch mazi. Ich kolory są do siebie podobne, ale ta druga, która właśnie wystrzeliła, pozostaje czymś najzupełniej zwyczajnym, niemal ordynarnym, pozbawionym obfitych pokładów energii znamiennych dla tej pierwszej.
Mężczyzna i kobieta dyszą, śmieją się i płaczą, i radują tym swoim dziwnym szczęściem. A w pokoju obok młody chłopak, zbudzony kłębowiskiem natarczywych dźwięków, otwiera szeroko obolałe od łez i zmęczenia oczy.

***

W tę noc znów zszedł do piwnicy, choć wcale nie musiał tego robić. Pomieszczenie było skąpane w kurzu i pyle i walały się w nim sterty gruzu, kamieni, śmieci. I coś jeszcze.
Wiedział, że spoczywają po drugiej stronie, w rogu, gdzie nie było choćby okienka i gdzie panowała głęboka ciemność.
Mozolnie do nich podszedł. Zmrużył oczy, powoli wyciągnął przed siebie ręce i pomacał w gęstym mroku, a po chwili boleśnie zajęczał.
Leżeli tu. Nie wiedział ilu, właściwie w ogóle nie liczył, i nadal nie rozumiał, nie pojmował, że poszło tak łatwo.
Do jego zapchanych błyszczącym śluzem nozdrzy dotarł smród rozkładających się zwłok. Brudni, powykręcani, leżeli smętnie, milcząco, a w ich szeroko otwartych oczach, w tych absurdalnie i niemal komicznie wytrzeszczonych gałkach, nadal widać było przerażenie i ból – ostatnie, co odczuli przed śmiercią.
Mężczyzna odsunął się ociężale od zwłok i gorzko stęknął, próbując zapłakać.
Musi stąd wyjść.

***

– Franuś! Och, biedaku, obudź się, zbudź się, kochany…
Kobieta w średnim wieku, rozedrgana, zapłakana i blada jak kartka papieru, pochylała się nad nieprzytomnym, prawie już dorosłym chłopakiem. W przeciągu godziny zemdlał kolejny raz i teraz i ona, i jej znajomy, do którego pognała po pomoc, u którego razem z młodzieńcem zdołali się skryć, naprawdę poważnie się martwili.
Tadeusz starał się przemawiać stanowczo, choć w istocie nie znajdywał w sobie przekonania. Czuł się głęboko wytrącony z równowagi, bo do tej pory nie spotkał się jeszcze na żywo z tak osobliwym przypadkiem. To, co zdążył już usłyszeć od przerażonej kobiety, jego samego także wprawiło w osłupienie i spowodowało niejeden zawrót głowy.
Elżbieta nie bez powodu przybyła akurat do niego. Wiedziała, jak potencjalnie ogromną wiedzą dysponuje. Wielokrotnie oglądała jego księgozbiór, zachwycając się gromadzonymi przez lata podręcznikami i białymi krukami, wsłuchiwała się w jego pełne pasji i tajemnicy wywody, choć nie wynosiła z nich wiele prócz ogólnego poczucia niesamowitości. A jednocześnie nie znała nikogo podobnego do Tadeusza i wierzyła, była święcie przekonana, że jeżeli ktoś mógł coś poradzić w związku z tą okrutną sprawą, to wyłącznie on.
Kobieta ciągle wzdrygała się ze strachu i rozpaczy. W głębi duszy dziękowała losowi i była mu dozgonnie wdzięczna za tak szczęśliwy zbieg okoliczności, za ów łańcuch pomyślnych zdarzeń, które sprawiły, że oto teraz znajdywali się tu – względnie blisko domostwa jej naiwnej siostry i szalonego, opętanego szwagra, lecz w wystarczającym oddaleniu i ukryciu, aby czuć się choć trochę bezpieczniej.
W samochodzie Franciszek, niczym w transie – z nieobecnym spojrzeniem, blady i roztrzęsiony, z podkrążonymi oczami, czarnymi ustami i tłustymi zmierzwionymi włosami – opowiadał urywkowo, chaotycznie i nieskładnie. Szeptał o wieloletniej udręce, o życiu w nieświadomości i odosobnieniu, o ciągłym bólu, nieustannych torturach. Mówił wiele, ale z każdym kolejnym zdaniem Elżbieta pojmowała coraz mniej – a może nie chciała pojmować w ogóle…
Był to istny cud – cud, że znalazła się akurat w tym miejscu i w tym czasie, że mimo nieotrzymanych nigdy listów coś podpowiedziało jej w głębi serca, by odwiedzić swoją znienawidzoną i wyklętą przez całą rodzinę siostrę.
Może by tak raz a dobrze się z nią pogodzić? Może by poznać wreszcie Franka? Ale ten szwagier, to jego spojrzenie, wpływ, jaki wywierał na innych… Nie. To nie miało najmniejszego sensu.
A jednak odsunęła od siebie te niespokojne myśli, dręczące ją od lat, prześladujące po nocach i w koszmarach, i zrobiła to, zdecydowała się tu przybyć, przyjechać w dawno nieodwiedzane strony, zapuścić w ową ponurą krainę, w której wiecznie padał deszcz. Dzięki temu Franciszek teraz żył, choć obecnie pozostawał nieprzytomny, a jego stan wskazywał bliską śmierć.
Nie wybrała drogi do szpitala; wiedziona intuicją i wsłuchująca się w kolejne, coraz bardziej niemożliwe zdania Franka, z których w gorączce wyłapywała słowa-klucze, przypomniała sobie o Tadeuszu. Przez względnie bliskie położenie jego schronu z domem siostry przestała go odwiedzać, zaniedbała tę znajomość i nie raz to sobie później wyrzucała. A teraz znów u niego była, i to w okolicznościach, jakich nigdy nie zdołałaby przewidzieć. Desperacja? Szaleństwo? Nadzieja dawała jej siłę, wierzyła, że mężczyzna coś uczyni w obliczu takiego nieprawdopodobieństwa.
Kiedy po pewnym czasie chłopak ponownie na moment się przebudził, Tadeusz wprowadził go pod wpływem wyjątkowo silnej hipnozy w letarg, stan pozornej śmierci. To pozwoliło mu przejąć względną kontrolę nad funkcjonowaniem jego organizmu, który mógł teraz choć trochę wypocząć.
– To doraźne rozwiązanie, Elu. Wiesz, że lepiej by było, gdyby najpierw obejrzał go lekarz…
– Chcesz, by wszystkich nas pozamykano u czubków? Sprawa jest dziwaczna, koszmarna, zupełnie nietypowa. Mówiłam ci, mówiłam już…
– Tak, prawda. A więc powiedziałaś, że… – Mężczyzna musiał choć spróbować skupić myśli. Przysiadł na łóżku, tuż przy Franku, i przyłożył dłonie do swoich dziko pulsujących skroni. Później odwrócił na chwilę wzrok od chłopaka i na tyle uważnie, na ile obecnie mógł, wlepił go w kobietę. – Jak ty to ujęłaś?
– Zabrali mu duszę.

Informacje dodatkowe

Numer wydania

1

Warient

Rok wydania

Wydawca

Wydawca Arkadiusz Siejda